Lewart Lubartów - JKS Jarosław 2:1 (0:1)
0:1 Jamrozik 33′
1:1 Kompanicki 53′
2:1 D. Niewęgłowski 75′
Lewart: Parzyszek - Kotowicz (76′ B. Jezior), Paździor, Bijan, Michna - Kompanicki, Rusinek, Bujak (87′ Potocki), Zuber, D. Pikul (67. D. Niewęgłowski) - Witkowski (74′ Kucharzewski)
JKS: Strączek - Gliniak, Daszyk, Sokolenko, Kuliga - Rop, Krzysztoń, Kycko (74′ Pawlak), Zaborowski - Jamrozik (60′ Surmiak), Dziedzic
Zaborowski, Jamrozik
Sędziował: Michał Ziemba (Rzeszów)
Widzów: 200
Od porażki rozpoczęli rundę wiosenną piłkarze JKS. Osłabieni brakiem Ciska (problemy zdrowotne), Sobola i Raby (sprawy zawodowe) jarosławianie prowadzili po golu Jarosława Jamrozika, ale nie ustrzegli się błędów w defensywie, które kosztowały ich utratę trzech punktów.
Pierwsze dwa kwadranse pokazały, że niżej notowany rywal nie odda łatwo pola. Na wąskim boisku trwała zażarta walka o każdą piłkę. Mało brakowało, a ten okres gospodarze zwieńczyliby sukcesem w postaci gola. W 28. minucie po stracie na połowie jarosławian futbolówka trafiła do Michała Zubera, który wpadł w pole karne i przelobował interweniującego Rafała Strączka. Debiutującemu w pierwszym zespole 17-letniemu golkiperowi w sukurs przyszła jednak poprzeczka.
fot. Jakub Kwiecień
Ta sytuacja wyraźnie pobudziła gości, którzy już po chwili objęli prowadzenie. Z rzutu wolnego dośrodkował Rafał Kycko, a w powstałym zamieszaniu najprzytomniej zachował się Jarosław Jamrozik, płaskim strzałem pokonując Adriana Parzyszka.
Do końca pierwszej odsłony stroną przeważającą byli podopieczni debiutującego na ławce trenerskiej w JKS Mariusza Sawy. Bramkarza Lewartu próbowali jeszcze postraszyć Rafał Kycko i Walerij Sokolenko, ale w obu przypadkach piłka przeszła nad poprzeczką.
fot. Jakub Kwiecień
Drugą połowę lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy już w 53. minucie doprowadzili do wyrównania. Mateusz Kompanicki wykorzystał wówczas dośrodkowanie Dariusza Michny oraz bierną postawę tak naszych stoperów, jak i bramkarza, i z bliska wpakował piłkę do siatki. Zaskoczeni takim obrotem sprawy piłkarze JKS zaledwie kilkadziesiąt sekund później mogli jednak dziękować swojemu młodemu golkiperowi, który wygrał pojedynek sam na sam z Dawidem Pikulem.
Po tym nieudanym początku jarosławianie odzyskali inicjatywę, zepchnęli Lewart do głębokiej defensywy, ale nie potrafili znaleźć sposobu na pokonanie Parzyszka. Indolencję strzałową wykazywał przede wszystkim Sebastian Dziedzic, któremu nie można było zarzucić braku ambicji i zaangażowania, ale w najważniejszych momentach zawodził. Tak było przede wszystkim w 63. minucie, gdy wprowadzony na boisko zaledwie chwilę wcześniej Rafał Surmiak ograł przy linii końcowej jednego z rywali i wyłożył futbolówkę wspomnianemu Dziedzicowi, lecz ten fatalnie skiksował.
fot. Jakub Kwiecień
Niewykorzystane sytuacje zemściły się na kwadrans przed końcem, kiedy to lubartowianie wyprowadzili zabójczą kontrę. Dawid Niewęgłowski wygrał wówczas przebitkę z Sokolenką, wziął „na zamach” próbującego jeszcze interweniować Kuligę i uderzeniem w długi róg dał swojej drużynie prowadzenie. Do ostatniego gwizdka jarosławianie dążyli do uratowania choćby punktu, ale ich starania przypominały bicie głową w mur. Mało brakowało, a gości dobiłby jeszcze Zuber, którego zaskakujący strzał z dystansu wylądował na słupku jarosławskiej bramki.
