Czarno-niebieska rozpacz

JKS Jarosław - MKS Kańczuga  1:2 (1:1)
0:1 Grzebyk 10′
1:1 Hołub 17′
1:2 Grzebyk 81′

JKS: Stecura - Syty, Noga, Götz, Bartnik - Jurczak (72 Szuba), Sobczak (72 Mikłasz), Hołub, Soczek (83 Mazurkiewicz) - Żelazny, Perczyk
MKS: Groch - Laska, Sykała, Mazur, Gaweł - Lech, Kiszka (61 Zając), Sochacki, Grabowski - Grzebyk(83 Cieleń), Wruszak(14 Dobek, 69 Cichy)

Sędziowali: Michał Ziemba oraz Marcin Grzyb i Dariusz Walczyk (Rzeszów)
Widzów: 300

JKS wciąż nie może się przełamać. Nie pomogły kolejne zmiany w ustawieniu: debiut Macieja Sobczaka w wyjściowej jedenastce, powrót Mariusza Perczyka do ataku i cofnięcie Mateusza Hołuba do drugiej linii. Jarosławianie niby nie zagrali źle, w drugiej linii brak Mariusza Zajchowskiego nie był zbyt widoczny, ale znów nasza drużyna „siadła” w końcówce i nie zdołała ugrać nawet punktu. Kto wie, czy już w niedzielę JKS nie zostanie „czerwoną latarnią” ligi.

Mecz rozpoczął się znakomicie dla gości. Bogusław Noga nie sięgnął piłki dośrodkowanej z prawej strony boiska przez Szymona Grabowskiego, co bez skrupułów wykorzystał czający się za jego plecami Artur Grzebyk. Nasi równie szybko odpowiedzieli. Najpierw Mariusz Perczyk uderzył sprzed szesnastki tuż obok dłuższego słupka, a za moment Mateusz Hołub celną główką, po dośrodkowaniu Roberta Żelaznego z narożnika boiska, doprowadził do wyrównania.

W I połowie wynik nie uległ już zmianie, choć kilka dobrych okazji stworzyli sobie gracze z Kańczugi. W 32. minucie w stojących przed bramką obrońców trafił Maciej Lech. Chwilę później Dariusz Stecura nie sięgnął piłki na przedpolu, ale na nasze szczęście bramkarza, po strzale Tarasa Mazura, wyręczyli koledzy z drużyny. W 37. minucie wprowadzony za kontuzjowanego Bartłomieja Wruszaka Andrzej Dobek trafił do siatki, ale arbiter liniowy pokazał, że napastnik MKS był na pozycji spalonej. Jarosławianie również zapuszczali się pod bramkę rywali, ale Jacek Groch miał tak na dobrą sprawę bardzo mało pracy. W doliczonym czasie gry kibice gospodarzy odetchnęli z ulgą, gdy Jacek Götz, przecinając dośrodkowanie Macieja Lecha, przeniósł piłkę tuż nad własną bramką.

Po zmianie stron na boisku działo się już niewiele ciekawego. Przewagę w środku pola uzyskali czarno-niebiescy, ale czystych sytuacji nie potrafili sobie wypracować. Najlepszą mieli w 49. minucie. Robert Żelazny wyłożył futbolówkę na 14. metr do Mateusza Jurczaka, ale jego strzał po nodze obrońcy poszybował wysoko nad bramką. Kańczużanie szukali swoich okazji w kontrach, ale do 80. minuty praktycznie nie zagrozili jarosławskiej bramce. Niestety końcówka znów nie należała do JKS. Łukasz Laska dobiegł z lewej strony do linii końcowej, dograł po ziemi przed bramkę Stecury, a gospodarzy pogrążył Artur Grzebyk. Po stracie bramki JKS się odsłonił, co dla naszej jedenastki mogło się skończyć fatalnie. Najpierw Stecura wyjściem na 15. metr uprzedził szarżującego Dawida Cichego, a za moment po indywidualnej akcji Maciej Lech trafił w słupek. W ostatnich sekundach strzał rozpaczy Macieja Mikłasza przeleciał nad bramką Grocha i z kompletu punktów mogli cieszyć się przyjezdni.

JKS MKS
1 gole 2
4 strzały celne 4
5 strzały niecelne 0
4 rzuty rożne 7
0 spalone 4
16 faule 20
2 żółte kartki 3
0 czerwone kartki 0

Bogusław Noga (trener JKS): Dramat! Nie zagraliśmy w tym sezonie ani jednego meczu, w którym nie straciliśmy przynajmniej dwóch bramek. Nie wiem już co robić. Zmieniliśmy system gry i znów tracimy dwa gole. Można się załamać, mamy jakieś fatum, pech… Nie wiem jak to nazwać. Kańczuga nie miała do 80. minuty sytuacji. Inna sprawa, że w II połowie siadamy. Kompletnie nie mamy sił i jest po grze.

Andrzej Szymański (trener MKS): Graliśmy przede wszystkim na wyjeździe, derby. Moi zawodnicy nieco byli sparaliżowani. Niemniej jednak konsekwentna gra do końca spowodowała to, że strzeliliśmy zwycięską bramkę i mieliśmy jeszcze jedną dobrą okazję.

Brak komentarzy

Brak komentarzy.

Kanał RSS z komentarzami do tego wpisu.

Przepraszamy, możliwość dodawania komentarzy jest obecnie wyłączona.