Kolbuszowianka Kolbuszowa - JKS 1909 Jarosław 3:3 (2:3)
0:1 Soczek 13′
0:2 Raba 18′
0:3 Soczek 25′
1:3 Pruś 34′
2:3 Mytych 45′
3:3 Jamróz 58′
Kolbuszowianka: Kozioł - Mazurek, Polak, Pastuła, Mytych(74 Cieśla) - Pruś (69 Lenart), Serafin, Frankiewicz, Gorzelany (31 Jamróz) - Abramowicz, Szalony
JKS: Stecura (33 Goryl) - Syty, Perczyk, Noga, Götz - Soczek, Zajchowski(90), Klymak
(52), Raba
- Jurczak, Żelazny (79 Hołub)
Sędziowali: Piotr Ekiert oraz Leszek Śnieżek i Grzegorz Gądela (Krosno)
Widzów: 300
JKS rozegrał bodaj najlepszy mecz w rundzie wiosennej, lecz mimo to wywiózł z Kolbuszowej tylko 1 punkt. Pierwsze pół godziny to koncertowa gra gości. Już w 13. minucie po dośrodkowaniu Bartłomieja Raby akcję na lewym skrzydle zamknął skutecznie Marek Soczek. Po kolejnych pięciu minutach Soczek wrzucił futbolówkę z autu w pole karne, głową przedłużył podanie Mateusz Jurczak, a niepilnowany na dłuższym słupku Raba z bliska podwyższył rezultat. Gospodarze próbowali się otrząsnąć, lecz mierzone uderzenie Damiana Polaka z wolnego świetnie wybronił Dariusz Stecura.
Gdy w 25. minucie jarosławianie wyprowadzili kontrę i Soczek, po zagraniu Roberta Żelaznego, wygrał pojedynek sam na sam z Mateuszem Koziołem, podwyższając na 3:0, zapowiadało się na pogrom miejscowych. Co bardziej nerwowi kibice zaczęli nawet opuszczać stadion. Niestety, niedługo potem kontuzji kostki doznał Stecura, a zastępujący go Marcin Goryl już po chwili musiał sięgać do siatki - po dośrodkowaniu w pole karne Stanisław Pruś dość szczęśliwie przelobował rezerwowego bramkarza JKS, trafiając tuż pod poprzeczkę. Gol ten obudził kolbuszowian. W 43. minucie, szczęśliwie dla jarosławskiej drużyny, Mariusz Perczyk wyjaśnił sytuację w zamieszaniu w naszej szesnastce, ale chwilę później, po centrze Mateusza Serafina z wolnego, Mateusz Mytych ubiegł Goryla i strzałem głowa zdobył kontaktową bramkę.
Po zmianie stron Kolbuszowianka dążyła do wyrównania, jednak nasz zespół grał bardzo mądrze, daleko od własnego pola karnego. Świetnie w kryciu Roberta Szalonego radził sobie Bogusław Noga, w drugiej linii nie dawali pograć rywalom Mariusz Zajchowski i Pavlo Klymak, a na skrzydłach wciąż groźni byli Soczek i Raba. Swoje dwa grosze dołożył jednak do świetnego widowiska arbiter, który najpierw wyrzucił z boiska Klymaka, a następnie nie podyktował „jedenastki” dla JKS po ewidentnym zagraniu ręką jednego z kolbuszowskich obrońców.
Gospodarze wykorzystali grę w przewadze i po mocnym dograniu Tomasza Abramowicza na 6 metr, futbolówkę do siatki wpakował Dawid Jamróz. W 70. minucie jedyny raz uciekł stoperom Robert Szalony, ale jego strzał minął słupek o centymetry. Osłabieni goście nie murowali jednak dostępu do swojej bramki, utrzymując głównie za sprawą Żelaznego piłkę daleko od swojej szesnastki. W końcówce przyszło naszym piłkarzom grać nawet w „9”, bo drugą żółtą kartę obejrzał również Zajchowski, który pierwsze upomnienie otrzymał po tym, jak… zapatrzył się w trybuny, mając wyrzucać piłkę z autu.
Kolbuszowianka | JKS | |
3 | gole | 3 |
6 | strzały celne | 6 |
2 | strzały niecelne | 6 |
5 | rzuty rożne | 3 |
9 | spalone | 0 |
23 | faule | 16 |
1 | żółte kartki | 5 |
0 | czerwone kartki | 2 |
Jerzy Strączkowski (trener JKS 1909):
Początek zagraliśmy koncertowo. Znakomicie wyglądała gra na skrzydłach. Niestety, to co wyrabiał pan sędzia odbiera ochotę do pracy. Przy ewidentnym zagraniu piłki ręką w polu karnym mówi, że był to przypadek. W II połowie grając w osłabieniu staraliśmy się trzymać zdala od własnej bramki. Ale gdyby nie kontuzja bramkarza, to myślę, że nie skończyłoby się tylko na 3:0.